czwartek, 22 sierpnia 2013

Rosjanie, Moskwa i... kult Lenina

Centralny punkt Moskwy - Plac Czerwony

  Rosjanie bardzo przypominają Polaków pod wieloma względami. Nie chcę tu pisać o sprawach oczywistych, takich jak język. Dlatego napiszę o ciapkach, papciach czy jak kto woli laczkach. Byłam zagranicą kilkukrotnie i mieszkałam u różnych rodzin, ale tylko moi rosyjscy gospodarze od razu po wejściu przydzielili mi parę ciapków do chodzenia po domu. Hiszpanie czy Włosi nie prosili nawet o zdjęcie butów, a dla Anglików oczywiste było chodzenie w skarpetach wszędzie tam gdzie były dywany (a były dosłownie wszędzie!).
   Oprócz ciapków czekających na mnie przy drzwiach powitały mnie świeżo zakupiona pościel, ręczniki i... deski do krojenia (to ostatnie szczególnie kojarzy mi się z domem rodzinnym - gość w dom nowa deska na stół).
   U moich rosyjskich gospodarzy panuje prawdziwa słowiańska gościnność. Cała trzyosobowa rodzina dba o to, żebym nie zapomniała o żadnym posiłku, przekąsce czy trzecim tego dnia podwieczorku. Równie miłe jak i krępujące są wspólne wizyty w sklepie, podczas których jestem wypytywana o każdy artykuł i czy na pewno go nie chcę, ewentualnie czy w Polszy taki można kupić. Dzięki troskliwości gospodarzy miałam już okazję jeść zefircziki (wyglądają jak bezy, smakują jak pianki), pastila (trochę twardsze ptasie mleczko, tyle że bez czekolady), prjaniki (pierniki, ale mniej słodkie niż polskie), a nawet tort czereśniowy, który ku rozczarowaniu (Rosjan, nie moim, mnie bardzo smakował) okazał się zrobionym według receptury austriackiej (ale w Moskwie! - jak zaznaczyła pani domu).

Flagi Rosji i Moskwy

   Moskwa jako taka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Transport publiczny jest świetnie zorganizowany (do wyboru do koloru - metro, autobusy, busy, trolejbusy, tramwaje, taksówki), drogi są w dobrym stanie, a przy tym szerokie. Co prawda Rosjanie jeżdżą jak szaleni, parkują z iście ułańską fantazją, a przez ulicę najlepiej im się przechodzi na czerwonym świetle, ale szybko można do tego przywyknąć. Na ulicach spotyka się wiele patroli policji, co sprawia, że widuje się bardzo mało żebraków czy zataczających się meneli. To co było plagą toruńskich ogródków piwnych, czyli żule nachalnie dopraszający się pieniędzy czy plujący ludziom w jedzenie, w Moskwie się nie zdarza.
 Dla rasistów i wyznawców stereotypów dodam tylko, że tak, Rosjanie noszą białe skarpetki do lakierowanych butów i spodni dresowych.

Bardzo miłym akcentem zwiedzania było odnalezienie w największej moskiewskiej księgarni całej półki książek Andrzeja Sapkowskiego. Muszę przyznać, że rosyjskie wydanie jest ładniejsze od polskiego - twarda oprawa, estetyczne okładki, kilka wersji ilustracji na okładce. To samo można powiedzieć o wydaniach popularnej ostatnio sagi "Gra o tron". Rosyjskie wydania literatury fantasy zdecydowanie robią pozytywne wrażenie.


Za słabo znam rosyjski, żeby przeczytać i ocenić tłumaczenie. Musiałam się zadowolić wersją polską.
Nie czytałam, ale znam kogoś, komu spodobałaby się ta okładka.


Wódz prowadzi proletariat ku zwycięstwu

  Zdziwiła mnie ilość pomników Lenina, miejsc nazwanych jego imieniem, tablic pamiątkowych. Poddałam się ciekawości i wybrałam się do mauzoleum. I tu kolejne zaskoczenie - przyszłam zbyt późno, kolejka długa na prawie sto metrów i informacja, że już dziś się nie dopcham. Ilość oczekujących zdecydowanie pobudziła wyobraźnię, wiadomo, jeśli tyle osób czego to musi to być coś super! Zrobiłam drugie podejście, tym razem na miejscu byłam ponad pół godziny przed otwarciem grobowca dla zwiedzających. Nie byłam nawet w pierwszej pięćdziesiątce.


Ostatnie miejsce spoczynku Lenina

 Mauzoleum jest bardzo dokładnie strzeżone, po przejściu przez pierwszą bramkę należy oddać do przechowalni wszelki sprzęt elektroniczny, absolutnie zakazane są kamery, aparaty, telefony, komputery, ale też większe torby czy ciężkie stroje. Następnie trzeba przejść przez wykrywacz metalu, a potem pozwolić żołnierzowi przejrzeć torebkę, ewentualnie dać się "obmacać". Później można już szybko udać się do mauzoleum wzdłuż ścian Kremla, ten czas warto poświęcić na obejrzenie płyt nagrobnych "bohaterów" ZSRR, m.in. Stalina. W grobowcu panuje mrok i chłód, pod ścianami co kawałek rozstawieni są poważni żołnierze, którzy dbają, aby nikt nie próbował zbliżyć się do mumii Lenina ani nawet nie zatrzymał się na chwilę. Samo ciało robi upiorne wrażenie, ze spoczywającej za pancerną szybą mumii widać tylko pożółkłą głowę i dłonie, na które pada mdłe światło. Przyznam, że z ulgą wyszłam na słoneczny Plac Czerwony. Mimo wszystko wydaje mi się, że warto odwiedzić mauzoleum, szczególnie jeśli ktoś lubi zwiedzanie z dreszczykiem albo jest pasjonatem historii.

 Wielki Wódz i mała ja

5 komentarzy:

  1. Moskwa jest najciekawszym miastem, w którym byłam do tej pory. Pojechałabym chętnie jeszcze raz :D Podróżujesz teraz, czy jesteś tam au pair?

    OdpowiedzUsuń
  2. Podróżowałam trochę po obronie. Teraz przygotowuję się do wyjazdu do Chin. Aupairkowanie to już zamknięty rozdział :) A Ty aupairkujesz teraz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow do Chin... :D mnie nie kręcą wschodnie klimaty, ale może kiedyś... teraz jestem w Sztokholmie i mam nadzieję, że za niedługo również zamknę ten rozdział :D

      Usuń
  3. Witaj - z tej strony Michał - chcę przeprowadzić konferencję o au pair w Toruniu. Pisaliśmy jakiś czas temu i... gdzieś zapodział mi się Twój mail. Czy możesz napisać do mnie tutaj: michalp1986@interia.pl
    Jestem już w Toruniu - widzę, że podróżujesz :) życzę przyjemnego smakowania świata :)
    Pozdrawiam,
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mi być teraz ciężko Ci pomóc i przepraszam, że tak późno odpisuje, ale w Toruniu mnie już nie ma. Odezwę się też na maila.

      Usuń