wtorek, 27 marca 2012

Madryt 6-12.07.11

Japanese Speech Contest is already finished, so now, as promised, I can write about my aupair job in Spain.

Madrid - the first day of aupairing

W Warszawie spotkałam się z N., z którą odnalazłyśmy się na forum dla aupairek. Od przyjazdu do wylotu miałam kilka godzin, więc szukałam kogoś kto ponudziłby się ze mną. N. - zakręcona, wysoka maturzystka z nosem wetkniętym w i-pada. Poszłyśmy do Złotych Tarasów. Dopiero za drugim podejściem udało mi się kupić kawę, bo najpierw nie mieli mi jak wydać, a do tego terminal nie działał. Moje szczęście.
N. odprowadziła mnie na przystanek, dopilnowała, żebym wsiadła do właściwego autobusu, a nawet pomogła z walizą. Aupairska solidarność.
Na kontroli bezpieczeństwa naraziłam się na podejrzliwość, bo włożyłam do jednego pojemnika torbę, marynarkę i lapka wyjętego z pokrowca. Otóż przez security laptop musi podróżować w oddzielnym plastikowym pojemniku.
Z Warszawy planowany wylot był o 15:10, z niewiadomych powodów opóźnienie prawie godzinę. Nikt nie raczył poinformować podróżnych stojących w kolejce do boardingu, dlaczego jeszcze nie otworzyli bramki.
W samolocie siedziałam przy oknie obok dwóch miłych Polek. Zostałam nawet poczęstowana ciastkami. Trochę wyglądałam przez okno, Pireneje naprawdę imponujące!
Z lotniska odebrała mnie Host Mum, niska, zadbana blondynka po trzydziestce. Byłam w szoku, dopiero miesiąc wcześniej urodziła czwarte dziecko, a wyglądała świetnie, szczupła, energiczna, elegancka.
Miałam do swojej dyspozycji pokój z łazienką na parterze. Na parterze jest wielki salon, piwniczka pełna wina, dwa mniejsze pokoje, garderoba i kolekcja kapeluszy w korytarzu. Na pierwszym piętrze jest kuchnia, zabudowana weranda, wielki taras z szerokimi schodami na trawnik, jadalnia, pokój z telewizorem, łazienka i dwie sypialnie. Na drugim piętrze są dwie sypialnie, dwie łazienki, gabinet, taras wysypany kamyczkami. W ogrodzie jest mały plac zabaw dla dzieciaków, odgrodzony żywopłotem basen, duży starannie wypielęgnowany trawnik i dużo różnych krzewów. W garażu stoi czarny jaguar, a na podjeździe van Host Mum. Z każdego kąta przyglądają mi się święte obrazki, różańce, figurki. Nawet nad basen czuwa posążek Maryi z Jezuskiem.
                                        Malutkie rondko z palmą - częsty widok w Alcobendas
Moja Host Family ma zatrudnioną na stałe pomoc domową. Do PD i do mnie mówią po angielsku. Host Mum robi wiele błędów, ale też wiele mówi. Dziećmi generalnie nie zajmuje się wcale.
PD to około 35-letnia Filipinka, mówi po hiszpańsku i po angielsku. Pracuje dla rodziny od ponad dwóch lat, a pieniądze posyła swoim dwóm uczącym się na Filipinach córkom (13 i 15). Od rana do około 15 sprząta i gotują w niebiesko-białym mundurku. Później ma jakieś dwie, trzy godziny przerwy i do nocy zajmuje się dziećmi.
Rodzice Host Mum są obrzydliwie bogaci. Obwieszona złotem matka nawet mówi po angielsku, ojciec chyba nawet słowa nie rozumie, albo po prostu nie wie jak się do mnie odezwać.
Dzieciaki: V. (1 rok) pełza po podłodze w kuchni pod nogami PD, A. (1 m-c) śpi, a P. (4l.) i N. (3l.) biegają i wrzeszczą.
                         Zapisana trasa po Alcobendas - chyba nikt by się nie chciał zgubić zaraz na drugi dzień?
Pierwszy dzień pracy był bardzo stresujący. Bałam się, że w ogóle nie dam sobie rady, a dzieci mnie znienawidzą. Ale nie było na szczęście aż tak źle.
Pomogłam PD przebrać N. i P. z pidżam w normalne ciuchy, identyczne komplety: niebieskie tenisówki, białe koszulki polo i niebiesko-białe ogrodniczki. Potem pobawiłam się z nimi chwilę w salonie, Host Mum przyszła, przyniosła dzieciakom notatniki i powiedziała, żebym zrobiła lekcje angielskiego. Dałam jej przywiezione przez siebie książki. Dzieciaki nawet wysiedziały trochę przy stoliku rysując i produkując z siebie nazwy angielskich kolorów i czasem jakiś przedmiotów. Potem bawiłam się z nimi w ogrodzie, pokopałam piłkę z P. Później trafiliśmy z powrotem do salonu, a około 14 był lunch, po którym miałam wolne.
Na zdjęciu trochę mojego pokoju.
Po obiedzie poszłam na pierwszą, samodzielną wyprawę po Madrycie. 
Ale o tym w następnym poście ;)

poniedziałek, 19 marca 2012

I planned to post a detailed description of my last year's aupair adventure, but somehow I never got around to do it. In fact I did write about it, but after I came back to Poland I changed my mind - what I wrote was not fit for publication. In the next note I'll just shortly explain what, where and when during summer 2011. For now I can only promise to write more often about my stay in Italy. I'll try to write mainly about being an aupair, but it may change with time.