wtorek, 22 stycznia 2013

"The grass was greener..."

Jestem uzależniona, stuprocentowo i całkowicie uzależniona od wyjazdów za granicę.

Santander

Wracam do Polski po tych trzech miesiącach tak naprawdę ciężkiej pracy, przez kilkanaście dni usiłuję z powrotem przyzwyczaić się do zwykłej, studenckiej rutyny. Później żyję codziennością, chodzę na uczelnię, spędzam czas ze znajomymi, uczę się i wszystko jest w porządku.

Vigo-Pontevedra

Potem mijają trzy, cztery miesiące od powrotu, potem pięć i znów coraz intensywniej myślę gdzie mogłabym pojechać. Zawsze wydaje mi się, że jest lepiej, ciekawiej, bardziej ekscytująco tam gdzie mnie jeszcze nie było. Nie myślę o kolejnym wyjeździe do tego samego kraju, bo przecież już tam byłam, więc po co znowu? Poza tym z każdym tym miejscem mam różne wspomnienia, i te dobre, i te złe. I zwyczajnie boję się, że jeśli znowu pojadę do tego samego miasta, przejdę się tymi samymi zakurzonymi uliczkami to już nie będzie to samo, że to co zobaczę zbyt będzie się różnić od tego co zapamiętałam.

 Zatoka Ria de Vigo
Po kilku miesiącach od powrotu te gorsze i cięższe chwile spędzone w pracy zacierają się całkiem, a pozostaje tylko wspomnienie ekscytacji na myśl o całkowitej odmianie życia na kilkanaście tygodni. O życiu, pożyczonym życiu, w obcym domu, z nieznajomymi, którzy stają się rodziną, o opiece nad cudzymi dziećmi, które stają się ni to moimi własnymi ni to moim rodzeństwem, o chodzeniu w zupełnie nowe miejsca, poznawaniu ludzi, słuchaniu zupełnie obcego języka, który szybko wpada do głowy. I tęsknię nawet za mówieniem cały czas w języku, który nie jest mój, o płaceniu pieniędzmi, do których zupełnie nie mogę się przyzwyczaić, do odliczania dni do powrotu do szarej, polskiej rzeczywistości, która i tak po kilku miesiącach znudzi mi się do obrzydzenia.

 Classe
W kilka tygodni po powrocie do Polski pojawia się te dziwne uczucie w piersiach. Powoli zaczyna ciążyć, odbiera spokój i nie pozwala się skoncentrować. I te dwa zupełnie inne życia mieszają się tak bardzo, że nagle one oba wydają się snami. Zdarza mi się płakać słuchając piosenki, którą słyszałam w jednym z tych odległych miejsc, choć nawet nie wiem za czym tak naprawdę tęsknię. Uczucie sznurka wokół serca, za który ciągnie jakaś nieznana siła tylko się pogłębia. Ukojenie i radość znajduję w planowaniu kolejnych wyjazdów.
Castiglione della Pescaia Toscana
Męczę się teraz ze zbliżającą się sesją, z nauką i toną prac zaliczeniowych do napisania, pracą licencjacką, tłumaczeniami, ale myślami jestem już gdzie indziej. Bo wiem, że w sierpniu pojadę do Rosji, może do Czech z bratem, a później przeniosę się na rok czy dwa do Chin. A z Chin na pewno zajrzę do znajomych w Japonii. A może po drodze do Chin do Wietnamu? Nie wiem, niczego jeszcze nie wiem, ale jedno jest pewne: trawa jest zawsze zieleńsza a promienie słońca jaśniejsze tam, gdzie mnie jeszcze nie było :)

Zagnańsk
A może w Polsce nie jest aż tak źle? Chyba jak już zobaczę świat, to tu wrócę.

11 komentarzy:

  1. Hej! Czasami tu zaglądam na Twojego bloga, ale dopiero dziś zdecydowałam się napisać, chyba głównie dlatego, że mam podobnie jak Ty! Sesja, egzaminy a ja myślę oczywiście o wakacjach, podróżach i planowaniu tego wszystkiego.

    Pozdrawiam, Emilia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to w moim przypadku jest, wszystko wychodzi w ostatniej chwili! Nie mnie jednak planuje w tym roku zrobić sobie rok przerwy, a mój kierunek to Londyn!:) Ale wcześniej może Belgia, mimo, że w tych miejscach już byłam.
    I też tak jak Ty jestem wakacyjną au-pair.

    E.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz szlifować angielski czy po prostu miłość do miasta? :)

      Usuń
    2. Jak dla mnie to, to i to!:)
      A poza tym to oczywiście, jak Ty i koleżanka niżej po prostu nie mogę za długo być w jednym miejscu. Poza tym myślę, że jestem dość niezależną osobą, więc żaden to dla mnie problem po prostu spakować walizkę i ruszyć w "świat", jak to się mówi:D
      Czyli rozumiem, że zamierzasz do Chin jeszcze w tym roku się udać?
      E.

      Usuń
    3. Mam tak samo, nic mnie tu w zasadzie nie trzyma, poza studiami, które i tak kończę w tym roku, więc nic tylko spakować się i w drogę :)
      Tak, koniec sierpnia/początek września chcę wyjechać.

      Usuń
    4. Trzymam w takim razie kciuki żeby wszystko się udało! :)

      E.

      Usuń
  3. Ja mam tak samo... Chcę się ciągle ruszać, a pobyt w jednym miejscu cały czas to dla mnie katorga. Wszyscy się ciągle pytaja... Ok, wyjedziesz na rok, wrócisz, i co potem, bedziesz tam gdzie byłaś, nic się nie zmieni... Ale kto potrafi zrozumieć takiego nie spokojnego ducha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dokąd planujesz wyjazd? Nie daj się zamęczyć takim gadaniem. Na pewno nie będziesz w tym samym miejscu co teraz. Dla mnie wyjazd do Chin na ten rok, dwa lata na pewno dużo zmieni, bo będę miała szansę dostać się na wymarzone studia II stopnia. A poza tym kto wie, czy w ogóle będzie nam się chciało wracać do Polski? :)

      Usuń
  4. Chciałabym do Szwajcarii, albo Włoch... Albo wrócić na stare śmiecie do Londynu... Chiny mnie jakoś nie kręcą, wolę Europę. A w Chinach to u chińskiej rodziny byś była? To dla mnie dzikie... W sumie nic o Chinach nie wiem, języka też ni w ząb... Wow, podziwiam Cię za odwagę... Ale gdyby był wyjazd do Pnd Ameryki albo Meksyku, skorzystałabym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, u rodziny. Dla mnie chyba Chiny nie są aż takie dzikie, studiuję kierunek orientalistyczny (japka), więc jakoś tą Azję mam już "oswojoną", przynajmniej w teorii. Do Meksyku czy do Ameryki Płd chętnie bym pojechała, ale na pewno nie jako aupair. Kiedyś coś czytałam, że jakieś dziewczyny jeździły do Brazylii, pewnie jakbyś poszukała to byś znalazła takie oferty.
      W Londynie to ja kiedyś zamieszkam! ;)

      Usuń