czwartek, 21 czerwca 2012

Hiszpańskie plaże



Plaże w Vigo
Niedługo po przyjeździe do Vigo  poszłam na spacer w drugą stronę miasta. Wcześniej w necie sprawdziłam jak dojść do plaży i wreszcie tam dotarłam. Przyznam, że się rozczarowałam. Vigo leży nad zatoką na oceanie i ma się wrażenie, że cały czas jest się nad jakimś małym, śmierdzącym jeziorkiem.
                                                           Plaża miejska w Vigo
Woda jest bardzo zimna, podobno tej bałtyckiej tylko bardziej słona. Przy brzegu rośnie pełno wodorostów, które oblepiają nogi i do tego strasznie śmierdzą. Przy odpływie odsłaniają się skałki, całe oblepione czarnymi szczeżujami i cuchną niemiłosiernie. Jedynym plusem jest śliczny, biały piasek, pełen dziwnych srebrnych płatków, które sprawiają, że gdy jest mokry wygląda zupełnie jak ciekłe srebro.

                                                         Plaża w Vigo-Samil


Plaża jest bardzo długa, ciągnie się aż do Cannido, które ciężko powiedzieć czy jest już wioską za miastem czy jego obrzeżami.
Najpiękniejsza część Vigo, wręcz stworzona do tego by leżeć, spacerować, pływać, odpoczywać. Niestety do Samil w jedną stronę szło się i to szybkim tempem ponad 1,5 h. 
Pływanie w Vigo wymaga dużo samozaparcia, woda jest przeraźliwie zimna, okropnie słona, a do tego jest pełno wodorostów. Ale mnie, prawdziwej maniaczki, nic nie odrzucało. Narażałam się najwyżej na podejrzliwe spojrzenia gdy było zimno (ok. 25 stopni, czyli dla Hiszpanów - Antarktyda), a ja jako jedyna szłam pływać.

Plaże w Santander
 Główna plaża miejska - odpływ. Do tej części wybrzeża miałam bardzo blisko, spacerkiem jakieś 10 minut. Za to jak szłam z dzieciakami to krótka trasa zamieniała się w czerwony szlak górski. Na środku zdjęcia rozrzucone zabawki moich host-dzieciaków.
                                  Skałki przy samej plaży, a w tle wyspa Magdaleny.
                                    Tak przejrzystej wody nie widziałam jeszcze nigdzie.

                                      Plaża na wyspie Magdaleny. Moje ulubione miejsce do pływania. Po tej stronie wybrzeża fale nie były tak silne i pływy też jakby mniej wyczuwalne.
                                     Prom wycieczkowy, kursujący Anglia-Hiszpania.
                                     Ośrodek wypoczynkowy na wyspie Magdaleny

                                                   Widok na plażę miejską
W Santander spędziłam dwa tygodnie i każdego dnia byłam nad wodą. Pogoda okazała się zbyt piękną by nie korzystać. Woda w morzu dużo czystsza i cieplejsza niż w Vigo zdecydowanie zachęcała do pływania. Lazuru oceanu w Santander nigdy nie zapomnę. 

Plaże w Viveiro
 Piasek był po prostu srebrzysty, niesamowicie drobniutki i mienił się jak najprawdziwsze srebrno. Niestety mokry miał brzydką tendencję do stawania się czarnym, lepkim błotem. A gdy tylko miał szansę przyschnąć na skórze, jego zmywanie stawało się koszmarem.



                                          Port i plaża miejska w Viveiro.
                                   Przy dużej wysepce zawsze zawracałam, dalej popłynąć już się bałam.
Całe Viveiro to niewielkie, stare centrum, bardzo długa plaża wzdłuż której stoją może po dwa rzędy domów. Po za wylegiwaniem się na piasku nie ma kompletnie co robić. W dwie godziny można obejść całe miasteczko, które choć urocze, nie oferuje zbyt wiele. Za to na pewno urzeka wąziutkimi uliczkami.



2 komentarze:

  1. Hej Kochana:) Jak widzę, byłaś we Włoszech. Ja też chciałabym się tam wybrać... Czy mogłabys mi powiedzieć, jak tam jest z aupairowaniem? Gdzie konkretnie byłaś? Jak ludzie? Jak dzieci, którymi się opiekowałaś. Jak znosiłaś temperatury włoskie? Czy rozmawiałaś po włosku czy po angielsku?
    Z góry dziękuję za odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w lato 2012 spędziłam tam jedenaście tygodni. Program aupair jest dość popularny, możesz pojechać przez polską albo włoską agencję (podobno włoskie są tańsze). Ja pojechałam na własną rękę, rodzinka z au pair world. Włosi są wesołym narodem, dużo i głośno mówią, makaron codziennie na lunch i kolację, fajne plaże i dyskoteki przy samym morzu. Nigdzie się tak nie wytańczyłam jak tam :) Rodzina była okay, trochę z hostką się nie dogadywałam, ale nie było większych tarć. Dzieciaki (4 i 6 lat) spokojne, nie miałam z nimi specjalnie problemów, słuchały się. Ciężko było na początku, bo ja tylko po angielsku mówiłam, one tylko po włosku, ale jakoś szybko udało się opanować komunikację. Na początku strasznie źle znosiłam upał, ale gdzieś po tygodniu było już okay. Ale tak naprawdę przyjemne temperatury to zaczęły się we wrześniu. Byłam większość czasu w Ravennie nad Adriatykiem, trochę w Castiglione della Pescaia nad Śródziemnym. Jak masz jakieś bardziej szczegółowe pytania to pisz na maila :)

      Usuń